Witamy, Gościu
Username: Password: Zapamiętaj mnie

TEMAT: Trening w dniu 21.11.2015 roku (sobota)

Trening w dniu 21.11.2015 roku (sobota) 6 lata 8 miesiąc temu #894

SMS o treningu w dniu dzisiejszym skłania mnie do zmiany planów i podejmuję wyzwanie, by w nim uczestniczyć. Mamy całkowite zachmurzenie o poranku z mokrym asfaltem i temperaturą na poziomie 5*C. Do tego zachodni wiatr, na szczęście słabo wiejący. Początkowo nieco ospale przygotowuję się do wyjazdu, zdecydowanie przyspieszając przed godziną 10:00. Pod koniec motam się z przytwierdzeniem do roweru plastikowego błotniczka i to przesądza o moim spóźnieniu na trening. Wypadam co koń wyskoczy na ulicę Jagiellońską i czapa. Jest godzina 10:01 i nie ma już żywego ducha. Dopinam pedały, ustawiam licznik i sipa! Po wyjechaniu na ulicę Krakowską wypatruję kolarzy ze wzniesienia, ale nikogo nie widać. Musieli wyjechać kilka minut wcześniej, nie ma innej opcji. Zaczynam gonitwę, jeżeli dojadę do zjazdu na Zberezkę i nie spotkam Darka, to znaczy, że jadą przede mną. Wrzucam twarde przełożenie i zaczyna się mocna jazda. Mijam samotnie zjazd na Zberezkę i kiedy wyjeżdżam na ostatnią prostą do Kłomnic, widzę przed sobą grupę kolarzy. Udało się ich dogonić na tyle, by byli w zasięgu wzroku, ale dystans jest bardzo duży – sam nie dam rady. Zatrzymuję się i dzwonię do Daria. Ekipa zawraca i dołączam. Ujechaliśmy kolejne kilkaset metrów i będąc już na wjeździe do Kłomnic dzwoni Mirek - kolejny spóźnialski. Zawróciliśmy i tym razem pojechaliśmy w prawo, przez Gowarzów do Pławna. Nawierzchnia jest miejscami mokra i błotniczek się przydaje. W Gowarczowie asfalt o kiepskiej nawierzchni – dawno tędy nie jeździliśmy. Kiedy jesteśmy w Gidlach rodzi się za sprawą Darka pomysł, by pojechać do Świętej Anny. Mamy sprzyjające warunki i jedzie się szybko. W Cielętnikach zaczyna padać i musimy szybko zmienić swoje plany, bo za kilkanaście minut do cna przemokniemy. W Raczkowicach uciekamy spod chmury w prawo. Jedziemy do Lipia w słabnącym deszczu i skręcamy do Świętej Anny. Tutaj rozstajemy się z Wojciechem, który jest umówiony na obiadek. Przestaje padać, ale jest mokro. Zmiana za zmianą, na których największą aktywność obserwuję u Tomasza. Dobra dyspozycja utrzymuje się u niego już dłuższy czas. Dario też jest dzisiaj aktywny dając bardziej stonowane zmiany od Tomasza, ale za to długie. Długo się nie nacieszyliśmy brakiem opadów, przed nami kolejna ciemna chmura i zaczynająca się mżawka. Szybka decyzja i kolejny unik robimy w Zalesiach. Długim odcinkiem kiepskiego asfaltu pod wiatr ewakuujemy się do Żurawia. Trafna decyzja pozwala na odjazd ze strefy opadów deszczu. Zawodnicy jadą dzisiaj mocno, a pryskająca woda z kół nie pozwala dobrze się schować przed wiatrem. Z Żurawia kierujemy się do Zagórza, gdzie pierwszy raz w tym roku mamy okazję podjechać wzniesienie, z którego zazwyczaj zjeżdżamy. W Zagórzu skręcamy w lewo i jedziemy trasą dziewiczą dla naszego teamu. Niestety mimo zapewnień Darka, nie było cały czas z górki i trzeba było się trochę napracować, by dojechać do Przymiłowic. Wpuścił nas po raz kolejny w maliny, ale to dobrze. Nasze morale było już mocno nadwyrężone i informacja o kolejnych podjazdach pewnie by nas zniechęciła do jazdy tą trasą. Dzisiejsza aura jest przekorna, słoneczko zaczyna wyglądać przez rozerwane miejscami chmury – krótka nuta optymizmu. Kiedy wyjeżdżamy na DK46 jestem na końcu grupy i to pozwala spokojnie przejechać ostatnie kilometry na kole do Olsztyna – jest pod wiatr. Zajeżdżamy do mekki kolarskiej i niezwłocznie przystępujemy do odpoczynku. Jest gwarno, częstochowscy kolarze dojechali do baru przed nami. Nic dziwnego, wystarczająco długo kręciliśmy się dzisiaj po szosie. Zaczyna się nawadnianie i jedzenie. Jest tylko problem ze suszeniem mokrych ciuszków – grzejniki są zimne. Trochę się rozkokosiliśmy, ale to w sumie nic zaskakującego w ostatnim czasie. Jest miło, ale przychodzi czas wyjazdu do domu. Zbieramy fanty i wypadamy na trasę do Radomska. Początkowo nieco ślamazarnie, ale podjazd do Kusiąt szybko nas rozgrzewa i zaczyna się szybsza jazda. Nieco modyfikujemy trasę i wracamy przez Małusy, zamiast przez Srocko. Śmigamy sobie spokojnie do chwili, kiedy zaczyna się podjazd w Małusach Wielkich. Darek ratuje sytuacje podpychając Mirka kilka razy. Na zjeździe odpoczywamy i wszyscy nabierają wigoru. Przed nami ostatnie twarde wzniesienie w Kłobukowicach. Tutaj, jak przypuszczałem, nasza grupa mocno się rozciągnęła i trzeba było trochę poczekać, aż się zjedziemy. Kiedy do tego doszło, Tomek zapodał mocną zmianę, a ja po nim poprawiłem. Tak przy prędkości przekraczającej 40km/h, wjechaliśmy z impetem do Skrzydlowa. Tomasz skręcił przy szkole w lewo i odjechał do domu. Nie będzie komu poprowadzić mocnej zmiany do końca treningu, może to i dobrze, bo zmęczenie zaczyna dawać się we znaki. Przez Skrzydlów tradycyjnie ciśniemy mocno i dopiero zwalniamy nieco na podjeździe w Rzekach Małych. Kolejne kilometry szybko mijają na zmianach w równym tępie. Dario kończy trening w Zawadzie i zostajemy we trójkę (Mirek, Krzysiek (Siema), Igor). Nieco trudniej mamy na odcinku między Zberezką a DK91, ale ten dystans rozbijamy na dwie zmiany i to pozwala na przejazd bez zbędnego wyrzeczenia. Na „krajówce” lepiej sobie dajemy radę, bo wiatr wydaje się tutaj być bardziej przychylny jeździe do Radomska. Nikt już nie cwaniaczy i nie stosuje interwałów. Dzisiejszy dystans i pogoda zrobiły swoje – powietrze nie jest tak rzadkie jak latem. Dojeżdżamy do miasta i przychodzi czas na szybkie pożegnanie – rozjeżdżamy się do domów. Łącznie przejechałem dystans 126,76km w 4 godziny przy prędkości średniej wynoszącej 31,73km/h (dane z licznika Sigma BC 2209MHR). Trasę treningu można sobie przeanalizować na tej mapie. Dziękuję Panowie za mile spędzony czas i do zobaczenia jutro, jak nie będzie padać.
Administrator wyłączył możliwość publicznego pisania postów.
Time to create page: 0.054 seconds